Dzik jest dziki

dziki w Krakowie


Zacznę może od tego, że trochę rozpytałam tu i tam: czy są u was dziki? Taksówkarz z Krynicy twierdzi, że dzików w Krynicy „nie ma wcale”, ale on chciałby, żeby były, bo to by była taka atrakcja, w końcu Krynica-Zdrój to miejsce wypoczynku na łonie natury. Mieszkaniec okolic Miechowa także stwierdził brak obecności dzików, za to podkreślił występowanie muflonów (takie kozy), dużej ilości saren oraz chomików, w tej okolicy zwanych pieskami ziemnymi.

Przejdźmy dalej. Dziki zdaje mi się, powinny mieszkać w lasach, górach lub innych odległych terenach, a nie w miastach takich jak Kraków. Nie do końca wiem, jak to się stało, że obecnie Kraków słynie z występowania dzików, bo i jeden, i drugi rozmówca przytoczony na wstępie, słyszał, że w Krakowie jest dużo dzików.

Do mnie, do Rad Dzielnic w całym Krakowie, do Rady Miasta, spływają maile od mieszkańców wraz ze zdjęciami, informujące o spustoszeniach w prywatnych ogródkach i na skwerach, które wyrządziły dziki. Wszystko jest zryte, bo dziki szukają w trawnikach dżdżownic, to jest ich przysmak. Przy okazji niszczą ogrodzenia, place zabaw, wybiegają pod auta. Mnie osobiście zdarzyło się dwa razy, jak dzik przebiegł mi przed maską, raz na serpentynie ulicy Księcia Józefa, drugi raz na ul. Orlej w pobliżu Obserwatorium Astronomicznego, a niedawno w biały dzień na ul. Skalnej -przebiegł przez środek drogi i wpadł przez ogrodzenie (unosząc je swoim cielskiem) do czyjegoś ogródka. Kolegę z Przegorzał dziki wystraszyły w okolicy Skweru Husarskich, inna osoba podróżująca autem przez Zakamycze musiała przepuścić przez drogę watahę około 50 dzików, a w ostatnim tygodniu dzik zaatakował konia ze stadniny na Zwierzyńcu, co skończyło się śmiercią (konia, nie dzika). W Chełmie komuś dzik zjadł małego psa, na Bielanach dzik kogoś pogonił. To tylko opowieści ludzi z mojej okolicy, dziki są w całym Krakowie.
W Borku Fałęckim na osiedlu Żywiecka dziki są codziennie, wyjadają sobie ze śmietników, sama widziałam, jak bodą te małe kosze, żeby coś z nich wypadło, dziki czują się w Borku Fałęckim jak w jadłodajni. Gdyby dziki siedziały sobie w Lesie Wolskim lub Lesie Borkowskim, to nie napisałabym ani słowa, ale dziki zaczęły regularnie przychodzić na nasze osiedla i niszczyć nasze prywatne działki, działki miejskie np. place zabaw, na których utrzymanie się składamy, ponadto atakują zwierzęta i ludzi. Boją się ich dzieci, boją się dorośli wracający z pracy po zmroku (teraz ten zmrok mamy już około godziny 17:00), trudno się dziwić. Ja w ostatnich latach nigdy nie widziałam tak zrytych zieleńców, problem więc narasta.

Skąd tyle dzików?

Próbowałam dowiedzieć się w Radzie Miasta Krakowa (u trzech już osób), co można z tym zrobić i skąd taka plaga? Jedna radna złożyła interpelację u prezydenta w sprawie dzików, jej treść i odpowiedź na nią, załączam na końcu tego artykułu. Druga zapytana Radna Miasta wyjaśniła mi, że problem z dzikami jest połączony z problemem z kukurydzą i to jest ciekawe.
Obecnie uprawia się dużo kukurydzy, bo do upraw kukurydzy są dopłaty unijne, a rolnik sieje to, co mu się opłaca. Naturalne, każdy musi z czegoś żyć. Cały krakowski „obwarzanek” jest zatem obsiany kukurydzą: okolice Batowic, Raciborowic, Zielonek, Michałowic, okolice Wieliczki i obszary przy Zakopiance…dookoła Krakowa. Dziki bardzo lubią kukurydzę, przywędrowały na pola kukurydzy z lasów, gdzie dotąd bytowały, bo pokarm jest bardziej dostępny, naturalne, człowiek też tak robi jak ma z czymś łatwiej. Dziki mieszkają sobie w tej kukurydzy, dopóki nie zostanie ona całkowicie zebrana. Kiedy zaczyna jej brakować, to znów zaczynają się przemieszczać, a gdzie mają najbliżej i gdzie najszybciej znajdą jedzenie? W Krakowie właśnie, na naszych osiedlach, w naszych śmietnikach. Dzik nie jest głupi, to inteligentne zwierzę, raz znalazł pokarm na osiedlu, to teraz przychodzi sprawdzić, czy nie ma go znów. Takie regularne wizyty na osiedlu dziki składają właśnie w Borku i na Klinach. Jedzenie łatwo dostępne, fast food dla dzika tylko w naszych śmietnikach, w workach na bio, dzik rozumie, dzik znajdzie. W lesie dziki miałyby trudniej, w zimie trudno tam znaleźć jedzenie, część populacji dzików więc obumierała, zostawały najbardziej odporne osobniki, można więc powiedzieć, że dochodziło do naturalnej selekcji.

Od iluś lat zmieniły się warunki, w których żyjemy, jest zauważalnie cieplej, zimy są łagodne, jeśli
w Krakowie w ogóle są, większość populacji dzików dzięki tym zmianom klimatu przeżywa zimę, rozmnaża się, jak widzimy coraz liczniej, i my ludzie mamy kłopot. Mówienie, że dziki były tu pierwsze, albo że to my ludzie zabraliśmy im siedliska, jest nieco na wyrost, dzików po prostu było znacznie mniej i nie opuszczały lasu. O tym dlaczego to się zmieniło, przeczytacie dalej.

Do napisania tego tekstu nie chciałam się posiłkować wiedzą „z internetów”, wiadomo, jakie teraz mamy autorytety, każdy tiktoker może być dla pewnej grupy ludzi autorytetem. Natrafiłam w sieci na ciekawą pracę doktorską Jakuba Pałubickiego (Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu) pt. Wpływ mikotoksyn zawartych w kukurydzy na rozrodczość dzików i postanowiłam ją tu dla Państwa we fragmentach przytoczyć. Streszczając pracę doktorską wymienionego Pana: chodzi o to, że uprawy kukurydzy wpłynęły na zwiększenie rozrodczości dzików, obecnie już roczne loszki spodziewają się młodych, kiedyś ten rozród miał miejsce raz na cztery lata. Grzyby pleśniowe zawarte w kukurydzy (mikotoksyny) powodują zmiany hormonalne u dzików, autor opracowania zauważył, że „w okresie od września do grudnia praktycznie nie stwierdza się już wyproszeń, a pierwsze warchlaki pojawiają się w styczniu [młode powinny pojawiać się w okolicy marca/kwietnia/maja]. Może to świadczyć o wpływie pobieranego pokarmu na gotowość godową samic”.

Dalej autor rozwija temat grzybów występujących w kukurydzy, przytoczę najciekawszy fragment:

„Zearalenon [grzyb], dostarczany do organizmu, jako naturalny estrogen, stopniowo i w niewielkich dawkach powoduje zaburzenia płodności i cyklu rozrodczego m.in. przez spowolnienie i przedłużenie owulacji.
W przypadku dzików może to powodować sytuację,
w której samice są gotowe do zapłodnienia przez większą część roku, co bezpośrednio wpływa na wydłużenie okresu rui. Dodatkowo narażenie na zearalenon może być przyczyną przedwczesnego dojrzewania osobników żeńskich. W przypadku populacji dzików fakt ten można połączyć z badaniami przeprowadzonymi w Wyższej Szkole Weterynarii (TIHO) w Hanowerze, które dowodzą, że ponad 80% urodzonych każdego roku warchlaków ma matki, które same są jeszcze warchlakami [około roczne] lub przelatkami [dwuletnie]. Przekłada się to bezpośrednio na wzrost pogłowia, gdyż od czteroletniej lochy możemy w okresie jej płodności oczekiwać jeszcze ok. 40 warchlaków, a od przelatkowej loszki nawet 80 sztuk”.

Jaki problem odłowić dziki skoro tak się namnożyły? Dlaczego nie odstrzelić?

W obecnej chwili prawo nie pozwala na strzelanie do dzików w miastach z uwagi na zbyt bliskie odległości między domami (mógłby być przy okazji ustrzelony człowiek). Mało tego, w obecnej chwili ze względu na Afrykański Pomór Świń przepisy prawa (ogólnopolskie) blokują także odławianie dzików (czyli wywożenie
z miasta w obszary leśne). W zasadzie dzik może
z nami robić, co chce, a my mu nie możemy zrobić nic, musimy tolerować i przyglądać się, czekać jak w końcu zdarzy się ten nieszczęśliwy wypadek i ktoś stwierdzi łaskawie, że dzików jest za dużo i faktycznie jest to już problem.

Co możemy zrobić?

O zmianie przepisów decyduje Ministerstwo Klimatu i Środowiska – piszcie tam, przesyłajcie zdjęcia, filmy, opisujecie Wasze spotkania z dzikami w Krakowie. Kontakt: https://www.gov.pl/web/klimat/dane-kontaktowe

Dużo może dać napisanie do Głównego Weterynarza, może w końcu ktoś pochyli się nad problemem dzików w Krakowie: wet@wetgiw.gov.pl

Radni Miasta składają interpelacje w sprawie dzików, interesują się tematem, oto przykład zapytania i udzielonej odpowiedzi:

Polecam przeczytanie streszczenia pracy doktorskiej Pana Pałubickiego, to jest tylko 20 stron z wykresami, napisane sprawnie, prosto:

https://wltd.up.poznan.pl/sites/default/files/dokumenty/Autoreferat%20J.%20Pa%C5%82ubicki.pdf

p.s.
Ja od siebie dodam jeszcze jedno: w środowisku rolniczym udało mi się dowiedzieć, że kukurydza jest obficie opryskiwana środkiem o nazwie Azoprim, to środek toksyczny dla organizmów wodnych, popularny do zwalczania chwastów jak Roundup (obecnie pod nazwą Klinik), tylko mocniejszy. Dzięki Azoprimowi w zasianej kukurydzy nie wyrasta żaden chwaścik, nie trzeba plewić, wyrasta pięęękna kukurydza. Ta substancja chemiczna także wpływa na zaburzenia w rozmnażaniu się organizmów.
Z tych upraw kukurydzy powstaje np. pasza dla zwierząt, zwierzęta są
z kolei jedzone przez ludzi i koło się zamyka (a może otwiera puszka Pandory?).

AF


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *